czwartek, 29 grudnia 2016

Cypryjskie Postscriptum Drugie


Przez parę dni pobytu na Cyprze przeszliśmy gładko z klimatów jesienno-świątecznych do wiosenno-wakacyjnych. Zapraszam na jeszcze kilka impresji z tej surrealistycznej podróży


 Wstał nowy dzień na szlaku Afrodyty. Zupełnie niestyczniowy.




Były trekkingi. Po trekkingach odpoczynki. Zygzakowanie po zaułkach starych miast, sycenie się powiewem Orientu.




I znów na szlak. Jak ten ptak.



Dziwne ruiny, dziwne tradycje.
I tubylcy, zupełnie tym wszystkim niezdziwieni.



Sztuka do deptania na podłogach, po których nie wolno chodzić.
A także inne subtelne paradoksy.



Złoty zachód nad zatoką Afrodyty. Miedziane garnki na lotnisku. 
Czyż mogło się skończyć piękniej?




Idzie styczeń. Na Cyprze oznacza to piękną wiosnę.
Niczego nie sugeruję, ale...

wtorek, 27 grudnia 2016

Cypryjskie postscriptum

Już mniej więcej wiecie, jak jest na Cyprze (a jeśli wciąż nie wiecie, możecie to szybko nadrobić dzięki małej tetralogii filmowej na moim kanale: dla ułatwienia część pierwsza tutaj). Robienie filmików z wyjazdów uwolniło mnie od jakiegoś wewnętrznego przymusu trzymania się ścisłej chronologii, powierzchownej obiektywności i objaśniania wszystkiego we wpisach. Jak było, widać na wideo, gdzie obraz i dźwięk dopowiada to, co nie padło z moich ust, a może nawet mówi dużo więcej niż słowa. Teraz mogę się skupić na jeszcze paru subiektywnych impresjach.

Na początku była Larnaka. A w Larnace były Święta.
Prawosławne co prawda, więc nieco później niż nasze, lecz nic to nie ujmowało 
z ich uroku; za to bezpośrednia bliskość Ziemi Świętej 
jeszcze przydawała im magii i autentyczności.







Potem była Napa. Ayia Napa.
W Napie nie było nic, bo nie było już sezonu, 
w którym ten skrawek Cypru staje się Ibizą.
A jednak namacalna pustka może stać się atrakcją samą w sobie.






Jeszcze subtelna gra historii i natury wśród ruin we wszelkich wydaniach...

 







... zaś na koniec każdego dnia - niespodzianka- zachód słońca.
Za każdym razem inny. Za każdym razem cudny.





Potem słońce znów wstanie i będzie go dużo.
A "barwy ze słońca są"