Przez parę dni pobytu na Cyprze przeszliśmy gładko z klimatów jesienno-świątecznych do wiosenno-wakacyjnych. Zapraszam na jeszcze kilka impresji z tej surrealistycznej podróży
Wstał nowy dzień na szlaku Afrodyty. Zupełnie niestyczniowy.
Były trekkingi. Po trekkingach odpoczynki. Zygzakowanie po zaułkach starych miast, sycenie się powiewem Orientu.
I znów na szlak. Jak ten ptak.
Dziwne ruiny, dziwne tradycje.
I tubylcy, zupełnie tym wszystkim niezdziwieni.
Sztuka do deptania na podłogach, po których nie wolno chodzić.
A także inne subtelne paradoksy.
Złoty zachód nad zatoką Afrodyty. Miedziane garnki na lotnisku.
Czyż mogło się skończyć piękniej?
Idzie styczeń. Na Cyprze oznacza to piękną wiosnę.
Niczego nie sugeruję, ale...