Już mniej więcej wiecie, jak jest na Cyprze (a jeśli wciąż nie wiecie, możecie to szybko nadrobić dzięki małej tetralogii filmowej na moim kanale: dla ułatwienia część pierwsza tutaj). Robienie filmików z wyjazdów uwolniło mnie od jakiegoś wewnętrznego przymusu trzymania się ścisłej chronologii, powierzchownej obiektywności i objaśniania wszystkiego we wpisach. Jak było, widać na wideo, gdzie obraz i dźwięk dopowiada to, co nie padło z moich ust, a może nawet mówi dużo więcej niż słowa. Teraz mogę się skupić na jeszcze paru subiektywnych impresjach.
Na początku była Larnaka. A w Larnace były Święta.
Prawosławne co prawda, więc nieco później niż nasze, lecz nic to nie ujmowało
z ich uroku; za to bezpośrednia bliskość Ziemi Świętej
jeszcze przydawała im magii i autentyczności.
Potem była Napa. Ayia Napa.
W Napie nie było nic, bo nie było już sezonu,
w którym ten skrawek Cypru staje się Ibizą.
A jednak namacalna pustka może stać się atrakcją samą w sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Matiusza jazdy w różne strony -> http://www.kolodrogi.blogspot.com