czwartek, 24 grudnia 2015

Krysmys Speszal, czyli prosto z Buenos Aires rok temu

Przerywamy chronologię aby nadać specjalny odcinek świąteczny.
Równo rok temu, w pierwszym miesiącu letnich wakacji, gdy podróżowałem w różnych konfiguracjach z odwiedzającymi mnie rodzicami i kończącą wymianę Kingą, udało nam się wszystkim spotkać w Wigilię w Buenos Aires.

Przylecieliśmy tam z rodzicami prosto z podantarktycznej Ushuai, o której jeszcze poczytacie - na razie wspomnę, że miała nieco bardziej świąteczny klimat. Ten w Buenos był jego przeciwieństwem - wilgotny, niemal czterdziestostopniowy upał w słońcu, niewiele mniejszy w cieniu. Święta Rodzina pod Casa Rosada, czyli ichniejszym pałacem prezydenckim, musiała szukać schronienia raczej przed żarem niż chłodem.



Na przełomie dnia i nocy udaliśmy się na coś w rodzaju pasterki do kościoła jakby wyjętego z "Królestwa świateł" Magritte'a.



A następnie na coś w rodzaju wieczerzy wigilijnej na placyk w samym sercu San Telmo, najbardziej klimatycznej dzielnicy Buenos. Zamiast wśród kolęd upływała nam ona w rytmach tangowo-flamencowych.




Przy jednym z teatrów furorę robiła, z konieczności sztuczna, choinka, przy której jednak stała bardzo realistyczna szopka.





W galerii zaś (handlowej, nie sztuki, choć freski na sklepieniu mogą być cokolwiek mylące) choina calutka obwieszona kryształkami pewnej znanej firmy noszącej nazwisko czeskiego szlifierza szkła.


Boże Narodzenie to dla wielu Argentyńczyków po prostu jeszcze jedna okazja do wyjścia, zjedzenia dobrej kolacji i pobawienia się. Cóż, może nie było w tym wszystkim magii polskich Świąt, ale warto było to wszystko przeżyć choćby po to, by docenić naszą własną tradycję.

Wesołych Świąt - Feliz Navidad! - Merry Christmas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Matiusza jazdy w różne strony -> http://www.kolodrogi.blogspot.com